Wyjątkowe opowiadanie „Narodziny”
Małgorzata uwielbiała wstawać skoro świt i patrzeć, jak świat budzi się do życia. Fascynowała ją ta niewidzialna granica między nocą a dniem. Lubiła być wtedy sama. Mogła czytać, medytować lub bezmyślnie patrzeć w dal. Piła zieloną herbatę i zastanawiała się nad tak wieloma sprawami. To była jej godzina. Nawet zimą wstawała wcześnie, by spoglądać na senny świat. Jej mąż Dawid nie mógł zrozumieć tej dziwnej fascynacji, choć nigdy jej nie krytykował.
Dalsza część opowiadania
Miała 40 lat kiedy została jego żoną. Rok później na świat przyszła Kasia, a po niej Tomek.
– Masz wielkie szczęście. Dawid jest dobrym ojcem, mężem. Czego chcesz więcej?! – pytała retorycznie jej przyjaciółka Dagmara.
Małgorzata chciała szaleństwa, motyli w brzuchu, pożądania, które uniemożliwiałoby racjonalne zachowanie. Nigdy tego nie zaznała. Poślubiła Dawida, bo oboje byli samotni, ale nie była w nim zakochana. Owszem, przywiązali się do siebie, przyjaźnili, ale czy to była miłość? Małgorzata wielokrotnie zastanawiała się nad tym.
– O czym myślisz? – mąż zaskoczył ją, kiedy z kubkiem herbaty wpatrywała się w rozległy ogród.
Małgorzata uśmiechnęła się i ucałowała Dawida w policzek.
– Dzień dobry, jak ci się spało? Coś wcześnie wstałeś. Jest sobota.
Dawid podrapał się po głowie i ze skruchą w głośnie wyznał, że obiecał kuzynce przyjaciela wyremontować mieszkanie.
– Kobieta została sama z córką. Zostawił ją mąż. Przenosi się do naszego miasta. Nie mogłem odmówić – szczerze wyznał mężczyzna.
Jak do dalej przebiegało?
Małgorzata uśmiechnęła się tylko, bo znała dobre serce Dawida. Wiedziała, że nigdy nie skrzywdzi dzieci ani jej. Rozważania o motylach w brzuchu wydały się jej w tym momencie wyjątkowo nie na miejscu. Spojrzała na męża i wyznała, że ujmuje go jego empatia. Powiedziała to bez krzty ironii. Tak właśnie uważała. Wielkim atutem Dawida był jego charakter. Był dobrym, prawym, serdecznym człowiekiem.
– To nie gniewasz się? – spytał, by upewnić się, że żona nie ma do niego żalu.
– Dzieci pewnie będą trochę zawiedzione, ale jakoś im to wytłumaczę – uśmiechnęła się do męża.
– A ty? – spytał nieoczekiwanie.
Dawid zdawał sobie sprawę, że Małgorzata go nie kocha, ale wierzył, że stanie się tak, gdy stworzą rodzinę. Małgorzata obdarzyła męża szerokim uśmiechem i wyszeptała jedno słowo.
– Oczywiście…
Słowa mają moc. Kobieta wierzyła, że mogą kreować rzeczywistość. Tego się trzymała, choć czasami miała chwile wątpliwości.
Od tamtego poranka minęło kilka tygodni. Małgorzata zauważyła, że jej mąż zaczął zachowywać się inaczej. Zmienił garderobę, poprosił ją, by wybrała mu nowe perfumy, częściej się uśmiechał.
– Przystojny ten twój Dawid – niespodziewana wypowiedź Dagmary zaskoczyła nawet samą Małgorzatę.
– Wiesz, że nigdy w takim aspekcie na niego nie patrzyłam.
– Uważaj, żeby jakaś panienka Ci go nie zabrała.
Wypowiedź przyjaciółki zastanowiła Małgorzatę, choć nadmiar obowiązków sprawił, że zbyt długo o tym nie myślała. Dopiero parę dni później ogarnął ją niepokój, gdy do drzwi mieszkania zapukała kobieta.
– Dzień dobry, czy tu mieszka Dawid Potocki? – spytała śniada brunetka z pięknymi, długimi włosami.
Małgorzata już dawno nie widziała kobiety obdarzonej taką urodą. Pomyślała, że mężczyźni muszą szaleć na jej punkcie.
– Tak, a o co chodzi?
– Dzień dobry, nazywam się Joanna Kawecka. Pani mąż przez kilka ostatnich tygodni remontował moje mieszkanie. Zgodził się, bym zapłaciła, gdy będę miała pieniądze. Właśnie udało mi się uzyskać niewielki kredyt. – zaczęła swoją opowieść.
Małgorzata zaprosiła nieznajomą do środka. Kobieta miała na sobie śliczną brązową sukienkę i wysokie szpilki.
– Męża nie ma, ale może pani poczekać. Napije się pani kawy?
Nieznajoma skinęła głową i usiadła na ulubionym fotelu Dawida. Po piętnastu minutach w mieszkaniu zjawił się Potocki. Małgorzata znała go dobrze. Z jego twarzy wyczytała wszystko. Widok Joanny go zaskoczył, ale też ucieszył. Dopiero teraz Małgorzata zrozumiała, co się stało. Tak długo była ślepa. Jej mąż się zakochał. I nawet nie potrafił tego ukryć…
Rok później…
– Będę chyba najstarszą matką na porodówce – wyznała Małgorzata dotykając dużego brzucha.
Dagmara uśmiechnęła się i machnęła rękę.
– Czy to ma teraz znaczenie? – spytała.
Małgorzata zaprzeczyła. Na jej twarzy widać było rozmarzenie.
– Wiesz, powinnam podziękować tej Joannie. Gdyby nie ta cała sytuacja, to pewnie dziś żyłabym w przekonaniu, że moje życie jest mało emocjonujące.
– Powinnaś. Zawsze uważałam, że wszystko jest po coś.
Małgorzata zamyśliła się, ale bolesny skurcz wykrzywił jej twarz.
– Zaczyna się. Dzwoń po Dawida. Maleństwo ma energię swojego ojca i śpieszy mu się na ten świat. A ja nigdy nie byłam tak szczęśliwa, mimo że boli jak cholera.
Dagmara spojrzała na przyjaciółkę i objęła ją mocno:
– Skoro rozkochałaś w sobie swojego męża na nowo, a przy tym sama poznałaś smak prawdziwej miłości to teraz możesz przenosić góry.
Małgorzacie te słowa rozbrzmiewały w głowie, gdy rodziła owoc prawdziwej miłości i namiętności. Namiętności, która narodziła się, gdy zrozumiała, jak cudownym i wartościowym człowiekiem jest jej mąż Dawid.
Więcej opowiadań w tym stylu znajdziesz na stronie https://www.codzienne.pl.